tego typu opowieść: spotyka się dwóch kolegów na ulicach Warszawy. Jak to wyglądało nim na siebie wpadli? Otóż, jeden z nich chodzi powoli, ogląda każdą rzecz, patrzy do góry, a na twarzy ma delikatny, cwany uśmiech. Drugi biegnie jak nakręcony, jest wyraźnie pobudzony i czuć, iż coś mu się wymyka z rąk. Kiedy się spotykają przystaje jednakowoż i mówi, że już nie musi biec, że już i tak nie zdążył, ponieważ były pewne utrudnienia na drodze. Najpierw ulica była zakorkowana, następnie nie miał gdzie zostawić samochodu, no ogólnie porażka.
W takiej właśnie zdarzeniu spotyka się dwóch ludzi, jedna z osób mieszkająca na stałe w Warszawie, druga żyjąca na wsi, która właśnie przeprowadziła się na wieś. Jak nietrudno zgadnąć, mieszkaniec stolicy spieszył się po prostu na jakieś spotkanie, nie to, co przyjezdny – on najzwyczajniej przyjechał do stolicy załatwić pewną sprawę, a kiedy to zrobił stwierdził, że trochę pochodzi i powspomina.
Był w miejscach, gdzie był na pierwszej randce, w miejscu swojej pierwszej pracy, był nawet na swoim podwórku, ale tak, żeby nikt go nie widział, gdyż nie chciało mu się rozmawiać z całą dzielnicą. Tak sobie spacerował i myślał, czy warto było się wyprowadzać?
Z jednej strony jest szczęśliwy, bo nareszcie odżył, ma cicho, bo żyje na wsi, jego żona jest szczęśliwa, bo nigdy nie lubiła dużych miast. Jednakże dostrzega też|także minusy, wiadomo, daleko do pracy, gdyż mieszka pod Warszawą, lecz pracę ma po drugiej stronie stolicy, więc traci sporo czasu żeby dojechać. Dodatkowo, ostatnio potrzebował
części do telewizora, lecz jak wpisał w wyszukiwarkę części do RTV (Warszawa), to najbliższy rezultat pokazał mu części
RTV w
Warszawie.
Zajrzyj na moje hiperłącze (
http://it-solve.pl/software-house-bydgoszcz/) - tam oczekuje na Ciebie kolejna dawka super postów. Nie odkładaj tego na później! Będzie miło, jeżeli napiszesz swą ocenę.
Jego wioska nie znajdowała się na liście. No więc, mówi o tym wszystkim napotkanemu znajomemu, a ten jakby z niedowierzaniem wszystkiego słucha.
Wydaje się poirytowany narzekaniem znajomego, bo sam ma swoje problemy. Mieszka w kawalerce, okno wychodzi mu na głośną ulicę, pracę ma dość daleko, dodatkowo niedawno urodziło mu się dziecko, więc muszą z małżonką zmienić mieszkanie, ale jest z tym problem. Narzekania swojego znajomego z prowincji traktuje jako nieadekwatne do sytuacji, ale stara się uśmiechać, chociaż nie jest mu wcale do śmiechu. Znajomy z prowincji chyba to zauważa i prędko się żegna. Teraz idą w swoją stronę, warszawiak przed siebie, wraca do domu, ponieważ nie zdążył tam, gdzie miał być, a człowiek z prowincji jeszcze chwilę popatrzy na to szalone miasto, lecz zaraz wsiądzie w auto i wróci do swojej głuszy. Który z nich ma lepiej?